Zaangażowanie Fletcha w działalność i sukcesy zespołu to dość kontrowersyjny temat. Stało się to mega off topem w temacie o Alanie Wilderze. Tutaj nie będzie to żadnym off topem
Zdaję sobie sprawę, że 20 lat temu nikt z nas pewnie nie śmiałby w ogóle podjąć takiego tematu. Ale teraz jesteśmy o 20 lat starsi i mniej naiwni.
Jaki jest Waszym zdaniem wkład Fletcha? Umówmy się, że pomijamy bezdyskusyjny fakt, że Fletch ten zespół zakładał i był w nim przed Martinem i Dave'm (o Alanie nie wspominając). Chodzi o działania Fletcha przez 33 lata po założeniu DM. Pomińmy też od razu kwestię jego funkcji managerskich, bo on sam twierdzi, że to dotyczy dawnej przeszłości i od lat mają prawdziwy management. Na czym więc, Waszym zdaniem, polega wkład Fletcha?

Zanim ktoś oburzony zapyta, po co w ogóle zakładać taki bzdurny temat, zacytuję dawne słowa samego Fletcha: "Martin pisze piosenki, Dave je śpiewa, Alan jest dobrym muzykiem, a ja się obijam".
Zapraszam

Ja już nie mam siły znowu o tym dyskutować. Co miałem powiedzieć, powiedziałem. Odpadam.

He he. Tak czy siak byłem pewien, ze jako jeden z pierwszych zaznaczysz tu swoją obecność Jestem też przekonany, że jak ktoś Cię wyprowadzi z równowagi, to jednak się odezwiesz

Mi się wydaje, że Andy jest zwykłym rzemieślnikiem. Nie wyznacza kierunku, w którym zespół podąża, ale też na pewno nie jest też piątym kołem u wozu

Prawde powiedzial. Wybralem opcje nr.3, ostatnio mam wrazenie, ze robi za clowna. Byc moze jest taka potrzeba chwili.

Ciekawe czy Andy poradziłby sobie gdyby odszedł z zespołu ?

Z czym?

Z rozpaczą rzesz fanów

z karierą solową.

Ze zjedzeniem hawajskiego tosta

Chłop jest dorobiony. Może leżeć palnikiem do góry

Miałam na myśli jakiś jego projekt solowy.Miałby pomysł żeby się czymś wykazać.

Nawet w podstawówce nikt nie chciał być "Andym Fletcherem"

...mimo to musi zostać, bo duet wyglądałby jakoś tak ...niepoważnie

Ani filar, ani tez piate kolo u wozu.
Mial tyle czasu i mogl sobie wyrobic image, ruchy scenowe, mogl sie nauczyc grac
Racje miala jego corka stwierdzajac, ze jej tata to najmniej odjechany artysta muzyczny.
Jedno trzeba mu jednak przyznac: jest dobrym rzecznikiem zespolu, umie improwizowac w wypowiedzi (bo wiemy co robi na scenie ), oraz odpowiadac dyplomatycznie.
Byc moze w trakcie nagran studyjnych gra najwazniejsza role: jak juz kawalek jest dopracowany to Andyemu zadawanie jest pytanie: "I jak, podoba sie?" Gorzej jak pada odpowiedz na nie

Bez Andyego DM by sobie poradzili, ale pytanie czy by chcieli.

Był jak zaczynali i niech tak zostanie.. być może że nie mamy pojęcia jak ważne role w życiu czy przetrwaniu zespołu odegrał

Też tak uważam, mimo iż już za małolata zauważyłem, że tylko klaszcze przy tym syntezatorze zamiast grać. Jednak jakoś się przyzwyczaiłem do niego przez tyle lat i może nie tak bardzo jak Wildera, ale brakowało by mi go, po prostu jako człowieka.

Jego najważniejszą pracą w zespole jest fletchdance i jedzenie bananów. Jeśli jednak weźmiemy pod lupę czasy SOFADU i Ultra to gdyby nie on to Dave i Martin by się już pozabijali.

Co za brednie.

Bzdury jakieś. Podczas najbardziej owocnego etapu nagrywania SOFAD (Hamburg) Fletch się zmył do Londynu, bo wazniejsze od albumu DM było robienie prawa jazdy.
Na Ultra Dave nie miałby kiedy sie zabijać z Martinem, bo więcej czasu spędzał pomiędzy dealerami a odwykiem, niż w studiu.

Coś mi się widzi, że wobec braku jakichkolwiek przejawów zaangażowania Fletchera w proces twórczy, niektórym uroiła się między uszami szalona myśl, jakoby Rudy miał być duchowym przewodnikiem zespołu, tudzież mediatorem wewnątrz tegoż... Tymczasem to prawdopodobnie taka sama prawda, jak to, "że Franc miał strzelać do papieża"
Z tego, co pamiętam, jedyna próba mediacji została podjęta przez naszego Jonasza na prośbę samego Gore'a i było to po ogłoszeniu przez Wildera decyzji o odejściu. Niestety, akurat Fletcher był ostatnią osobą, z którą Alan miał ochotę wtedy gadać.
W ogóle teoria jakoby Endrju miał być magicznym spoiwem jest, delikatnie mówiąc, mocno naciągana...