Dojechalismy do domu z powiekami na zapalkach a obudzilam sie po poludniu pomimo ze moje cialo juz od 10 rano nie spalo.
Bylo super jak dla mnie, wkoncu pierwszy koncert w tej trasie. Bardzo luzacko, bez wielkich przepychanek i walk o miejsce pod scena, wlasciwie to mozna bylo stac z pare minut i wybierac sposrod miejsc pod scena. I prawe nikt nie probowal wkroczyc na terytorium innej osoby, PRAWIE bo jednej blondynie sie udalo. Krotka rozmowa z nia w przerwie miedzy Soul Savers i DM i zaraz splynela... za plecy @Szamana
Na koncercie tlum szalal, tu wielkie brawa dla nacji angielskiej bo wcale flegmatykow nie przypominali wtedy. Wielu tez takich znajacych ostatni album ale nie znajacych poprzednich..czyzby nowy narybek? A przy SOTU wydawalo sie to impossible. Jak @Szaman wspomnial, zemdlenia z wrazenia, okrzyki typu DAVE w kierunku przyadkowych przechodniow i czekanie na reakcje tlumu.
Prawdziwy Dave sluchal Soul Savers a pozniej tak fruwal po scenie ze byl nieuchwytny w zwiazku z czym zdjecia z nim sa zatarte, za to z Martinem perfect. Martin niestety poruszal sie krokiem posuwistym, nie wiem czy to taka aranzacja czy mial late night czy tez to czego sie my fani obawiamy.
W azdym razie, Martin uczynil cuda z Home, Insight i Black Dress. Gahan troche za bardzo wrzeczy do mikrofonu ale jego niespozyta energia nie pozwala mu stac miejscu i podobnej rzeczy wymaga od tlumu-dzieki mu za to.
Co Fletch wyczynial to nie wiem, nie patrzylam tam za bardzo bedac po stronie Martina. Jedynie w pewnym momencie zauwazylam ze cos uporczywie krecil przy klawiszach jakby byly one wyposazone w ogromne pokretlo.
Jednym slowem: dalo sie czuc energie na koncercie i nawet te nienajlepsze wizualizacje nie byly w stanie jej oslabic.
Teraz podwojna dawka w Londynie, bedzie goraco pomimo tych zapowiadanych spadkow temperatury