wlasnie wrocilem do domu..po koncercie w hamburgu..nogi odpadly, ale w glowie gra caly czas muza
DM..bylo pieknie, tego wlasnie oczekiwalem, i nawet piniki wstajace od czasu do czasu na najwieksze hity nie zmacily mojego zarabistego nastroju (zwykle jestem zawsze pod scena, ale tym razem mialem miejsca siedzace ze wzgledu na zone po operacji stopy - ktora nota bene hulala lepiej niz polowa sektoru razem wzieta, i corke 14-letnia, ktora zarazilem miloscia do DM).
Moje marzenie sie spelnilo..but not tonight, gdy Martin zaczal spiewac, moja corcia spojrzala na mnie, bo wiedziala, ze ten utwor bardzo chcialem uslyszec na zywo..ludzie, zycze wam tego w Warszawie..i sobie tez bo chyba tam tez wyladuje, BNT zawsze byl moim ulubionym kawalkiem, ale w wykonaniu Marina mnie po prostu rozp...lil na kawalki. Caly koncert super, widac ze chlopaki maja radoche grajac w Hamburgu, w koncu tu zaczeli swoja miedzynarodowa przygode, i jeszcze After Schow Party w Markthalle, gdzie DM zagralo swoj 1 koncert w 81 roku, niestety beze mnie, corcia jutro do szkoly, a i tak by jej nie wpuscili....dobra, ide spac, choc nie wiem czy usne, ta muzyka gdzies wciaz hula po glowie...
Dobanoc Polsko i od zobaczenia za 5 tygodni