no "elytarne" jak setlista której nie mozna wcześniej sprawdzić bo na kazdym koncercie jest inna Poza tym zauważyłem ze tacy Włosi czy Francuzi którzy nie znają tekstów bawią się i tańczą całkiem nieźle a nie stoją jak kołki?

@dK - rozgladaj sie zatem bacznie na obecnej trasie , moze zmienisz zdanie ( a nadal beda to Ci sami fani )

Kompletnie nie rozumiem tych, którzy piszą, że koncert słaby, a publika to już cienizna na maksa. Albo staliście w sektorze VIP z Karolem Gotem obok, albo pod stadionem (dopuszczam też jeszcze możliwość, że byliście sami, bez znajomych otoczeni setką ochroniarzy z tyłu płyty ). Ja po prostu miałem dookoła Polaków, Czechów, Anglików i każdy się bawił, śpiewał i klaskał. Byliśmy ok. 10 m od sceny naprzeciw Martina. Fakt, że obok mnie nie było "prawdziwych" fanów, co to mordę drą na maksa (nie mylić że śpiewem), wzywają wszystkich do "ruszenia du.py", bo jak nie to wyp..... , avivadepeszmołd itd itp, tylko mnie ucieszył. Sam kiedyś tak miałem i pewnie, qwa, byłem utrapieniem dla otoczenia (no ale to było w 1993 i 1998 r.) Teraz fan ze mnie z 27 letnim stażem i chyba mądrzejszy odrobinę - zapewne też bardziej leniwy, starość nie radość).

Przyznam, że marudziłem na setlistę, ale to takie marudzenie internetowego fana, który wszystko ogląda na YT i ma wrażenie, że wszystko widział i wie jak się należy bawić. Tymczasem nic z tych rzeczy. Nawet pierwsza część setu do Martina nie była taka senna, jaką się mogła wydawać po filmikach na YT. Mnie się podobała, choć może faktycznie wywaliłbym tam APTIUT i dał jakiegoś hiciora dla rozruszania towarzystwa - ING, WIMS czy jakiegoś energetycznego starocia.
Hit absolutny to EC i ten fakt nie podlega dyskusji. W końcu po latach chciało się im przerobić i unowocześnić jakąś wersję. Jak dla mnie metamorfoza porównywalna do FOTW z Devotional Tour (wówczas też stojąc na koncercie nie wiedziałem co to jest na początku).
Ludzie nie śpiewali? Poważnie? Na tym tour nie było chyba takie długiego śpiewania na końcu EC. Kolega był w Sztokholmie i Bratysławie i jak stwierdził praska publika była zdecydowanie najlepsza i najgłośniejsza.
Fajne wizuale do SML i Cover Me. Somebody, może oklepane, ale moja żona nie znająca setlisty odleciała i to rekompensuje mi jakiekolwiek straty z tego powodu, że utwór ten live widziałem już naście razy. Tu też fajna ta flaga z napisem na ekranie. Dla mnie bomba. WIME, WIMS (film na ekranie pominę, bo nie jest to szczyt artyzmu Antona), IYR (w końcu bez gitary!), Wrong, ETS, NLMDA - potęga i basta.
Minus: APTIUT, IFY oraz, jednak, Heroes. Ten ostatni kawałek jak dla mnie za długi. Ludzie po prostu nie znają tego, on się wlecze trochę, ratuje go elektronika, która wchodzi w połowie, ale jednak jak się ma ponad 200 kawałków w dyskografii to niekoniecznie trzeba się brać za covery. Ale rozumiem, że chcieli, to sobie zagrali. W tym miejscu, w jakim jest w secie to jednak spadek mocy dla mnie i jak już, to po Marta występnie możnaby go dać, w miejsce absolutnie okropnego Poison Heart.
I dajcie już spokój z tymi tekstami, że w "Warszawie damy czadu, pokażemy jak się bawić burakom" i tym podobne. Taaaa, - Polska Chrystusem Narodów, Zbawcą wszechświata, Szlachta rządzi.... Zawsze te same teksty. Nie damy czadu, w każdym razie nie takiego jak kiedyś w Spodku i niekoniecznie będzie głośniej, lepiej i mocniej, tak jak nie było ostatnio na Narodowym i w Łodzi (w Łodzi to już w ogóle było dość słabo na ostatniej trasie w porównaniu do np. halowej Pragi). Po prostu będzie fajnie, ale nie ma co się oszukiwać, że zespół już ma 50+ i grają tak jak grają, czyli "odrobinę" wolniej i spokojniej. Publika: 40+ i też nie ma się co oszukiwać, że lata już nie te, sił już nie starczy, część woli na trybuny, a i oglądanie zespołu po raz 30 nie powoduje już aż takich emocji, jak kiedyś, jak człowiek z "avivadepeszmołd" na ustach darł się na długie godziny przed koncertem na Devotional czy Singles Tour.

Dużo racji w tym, co napisałeś, że kolesie po pięćdziesiątce już nie dają czadu tak, jak wcześniej, podobnie jak i publiczność - wpływa to zwłaszcza na setlistę, która jest ustawiana pod możliwości Gahana i żeby też się dobrze bawił, czego absolutnie nie mam im za złe. Z drugiej jednak strony mnie publiczność jednak zawiodła. Pal licho las smartfonów - żyjemy w kulturze dokumentowania wszystkiego, kto nie oglądał streamów ani filmików na youtube'ie niech pierwszy rzuci kamieniem. Chodzi mi o śpiew. To nie był mój pierwszy koncert (trzeci, jeśli mam się już pogrążać; wcześniej oba polskie z Delta Machine Tour), ale widziałam różnicę. Pociągnięcie śpiewu po EC i Home było baaaardzo słabe. Czwarty rząd od barierki na general admission a ludzie tacy drętwi trochę - jedna pani w wieku mojej mamy sobie fajnie podrygiwała, obok druga, ale nikt jakoś nie śpiewał, obudzili się dopiero na Enjoy the silence... Cały czas słyszałam własny śpiew. Jestem czuła na punkcie tego, że jednak cholernie fałszuję, więc oprócz refrenów cały odśpiewałam tylko WIMS bo to po prostu mój kawałek (zwłaszcza z tą wizualizacją; Boże, wielbię Antona za ten pomysł i odwagę) - mimo wszystko jednak ręce miałam 3/4 czasu w górze i machałam na NLMDA, a niektórym i to było zbyt ciężko zrobić. U nas niektórzy zaczynali machać jeszcze przed Aggro, od początku utworu praktycznie... rozejrzałam się po stadionie i niestety słabizna. Jedyne co to światełka na Somebody dały radę, ale poza tym... Ehh.

Olewając już publiczność - TO BYŁ NAJLEPSZY KONCERT NA JAKIM BYŁAM. The Raveonettes całkowicie mnie rozgrzali (co do znajomości tekstów piosenek na koncertach na jakie się idzie - zawsze sprawdzam nawet supporty żeby lepiej się bawić, bo człowiek lubi te piosenki, które już kiedyś słyszał ), akustyka mnie powaliła, jestem zachwycona. Dave świetnie się bawił, widać to po nim było. Martin trochę mniej niż zazwyczaj mnie ujął, ale to pewnie wina mojego uprzedzenia do tej części setu (Home było niesamowite, ale reszta tak 7/10). Bardzo podobało mi się Heroes oraz Stripped (zapomniałam że to grają i miałam przez moment mindfuck - czy oni właśnie nie zmienili setu? Potem euforia opadła, ale i tak super). Nowy aranż WIMS świetny. I Feel You również na plus. Highlight wieczoru - zdecydowanie Everything Counts. Praktycznie oprócz AQOL i A Pain... podobało mi się wszystko. Z chęcią pojadę na Eden Arenę jeszcze raz, bo taka akustyka czaruje. Zburzmy PGE Narodowy, bo wstyd.

Skoro forum to dorzuce swoje 3 grosze,koncert w porownaniu z Amsterdamem udany,Gahan widac ze juz sie rozruszal,Martin dalej smeci te swoje Home jak 20 lat temu,przy czym ze teraz wyje upiornie,wizualka do bani,szkoda,potrafili na Delcie tour,choc cokolwiek zrobic,to teraz juz jest gorzej.Brak jakiejkolwiek pomocy lekarskiej to juz skandal,ktos zemdlal i ochroniarze nie wiedzieli co robic,dopiero po jakims czasie zajarzyli co sie stalo,potem wode rozdawali.To minusy,plusy koncert sam w sobie super,Fletch jak zwykle chyba cos podjadal miedzy nutami,Dave zadowolony,w swoim zywiole,setlista w miare,w Pradze nie spodziewalem sie zmian,super bylo uslyszec drugi raz Heros,mimo,ze sporo osob nie wiedzialo co to jest,a za plecami polskie glosy slyszalem,ty co to jest
bo nie znam,hehe,fani.Znac,nalezy,to samo sie tyczy intro dodo EC,co oni graja,bo nie wiem,zenada.Ogolnie koncert udany.

ciekawe czy Ty nie znajac setlisty,slyszac 1-szy raz EC 2017 wpadlbys na to ze to wlasnie EC ,szczerze watpie,a co do Heroes to chyba normalne ze jak ktos nie styknal sie z Bowiem to zrobil karpia,wiec jaka zenada normalne zachowanie,nie kazdy na koncercie chodzi po forach i ma setliste w paluszku

Nie musisz chodzić po forach wystarczy znać historię dM wtedy byś widział dlaczego grają ten kawałek. Poza tym nie znać Heroes Bowiego to tak jak by nie znać ETS dM ?

Dlaczego?

Bez tego kawałka nie byłoby Depeche Mode. Dave zaśpiewał to i wzięli go do zespołu.

Tu akurat koledze bardziej o EC chodziło. 99% ludzi nie ma pojęcia słysząc po raz pierwszy intro (do czasu pojawienia się jednego charakterystycznego sampla) co to za kawałek. I nie oszukujmy się, że jest inaczej.
A co do Heroes, to też nie wiem na jakiej podstawie do czasu, aż Gahan zaczyna śpiewać miałoby się wiedzieć, że to akurat ta piosenka. Wystarczy na YT puścić oryginał i stwierdzić, iż początek nie jest taki sam. Podobny, ale jednak nie jest to nuta w nutę kopia. Nie każdy ma prawo łapać w sekundę, co to jest. Tak jak nie każdy łapał, że WIMS to jest to, bo przecież nie każdy zna Random Carpet Mix, na którym zbudowano intro. Moja żona stwierdziła, że jestem nienormalny, jak oglądając rozgrzewkę w Berlinie po pierwszym dźwięku powiedziałem, że to Walking, a przecież piosenki Depeche Mode zna bardzo dobrze. Ale remixy już ją często nudzą. Jej prawo.
Ponadto teza, że nie znać Heroes to jak nie znać ETS jest dla mnie mocno kontrowersyjna. Nie każdy musi być chodzącą encyklopedią muzyczną. Tak jak nie każdy fan Bowiego musi znać utwory DM, tak nie każdy fan DM na ich koncercie musi kumać po pierwszych dźwiękach, że to akurat Bowie czy inny Chuck Berry... Dla mnie Heroes to niepotrzebny utwór w secie i tyle.

@Seba - zgadzam się z Tobą w 100%. Gdyby chociaż to "Heroes" było na singlu DM, wtedy byłoby wszystko w porządku. Tak, to robią tylko zbyt długą akcję pożegnania Ś.P. Davida Bowie...

Znać "Heroes" Bowiego -->>>> "być chodzącą encyklopedią muzyczną".
A mówią, że młode pokolenia to ignoranci.

Nikt nie każe nikomu zgadywać po jednej nutce co to za kawałek jak w "Jaka to melodia". Przy takim EC też bym się pomyliła, gdybym nie słyszała streamów. Ale nie znać w ogóle tego nieszczęsnego "Heroes"... Już to "Revolution" na początku można wybaczyć, nie każdy siedzi w Bitelsach, specyficzna muzyka. Ale Bowie jest dla mnie ojcem chrzestnym tego zespołu i jego najbardziej znany utwór obok "Let's Dance" to chyba jazda obowiązkowa... Ale może się nie znam.

Pewnie się znasz, tyle że ja nie roszczę sobie prawa do odejmowania komukolwiek przymiotu fana wyłącznie z tego powodu, że nie zna Heroes. A od tego w sumie ten wątek się zaczął.
W ogóle wydaje mi się, że od kiedy DM zaczęli grać ten nieszczęsny cover to nagle co drugi fan wielbi Bowiego ma wszystkie płyty, a tak poza tym to zawsze chodził na jego koncerty. A reszta, ktora nie zna to ignoranci. Ciekawe tylko, że mozna nie być ignorantem nie znając słynnej czwórki z Liverpoolu ale już Bowiego - co to to nie!
Niech każdy słucha co mu się podoba. Heroes oczywiście znałem ale jeśli zapytasz czy lubię - ani mnie ziębi ani grzeje. Podobnie Lets Dance. Dla mnie DB do czasów Outside jest po prostu nudny.

Ja nie napisałam, że można nie znać The Beatles. Stwierdziłam tylko, że można przeżyć swoje życie i usłyszeć ten kawałek pierwszy raz dopiero na tym koncercie i nie musi to świadczyć o ignorancji; sama nie znałam kawałka, ale jestem na tyle osłuchana, żeby zorientować się od razu, że to oni, bo jak nie oni, to kto (b. charakterystyczny styl, którego osobiście nie cierpię). Gdyby to było Hey Jude to szłoby inaczej porozmawiać. Zresztą ta wielka czwórka z DM ma wspólne tylko swojego czasu liczbę członków i kraj pochodzenia (i chwała Bogu) - o czym my w ogóle gadamy. David Bowie nie stał się z chwilą własnej śmierci moim największym idolem, jestem daleka od padania teraz przed nim na kolana, pewnie znam więcej kawałków The Beatles niż Bowiego, ale bądź co bądź moim zdaniem Heroes to ważny utwór, a już z pewnością z perspektywy DM (więcej jest między nimi powiązań).

PS Można być fanem DM, będąc muzycznym ignorantem.
PS2 Niewiedza - "nie wiem"; ignorancja: "nie wiem i nie obchodzi mnie to".

Żebyśmy się zrozumieli - to Ty zaczełaś wątek o ignorancji, podczas gdy ja pisałem o niewiedzy I nie traktuj mojego wpisu osobiście bo daleki jestem od tego żeby oceniać kogoś wiedzę czy obycie muzyczne. Napisałem przecież, że pewnie się znasz. Tyle, że dopuszczam i w zasadzie rozumiem, że ktoś nie zna Heroes (tudzież nie kojarzy jak gra to DM) tak ja Ty dopuszczasz, że kto inny nie zna The Beatles. Tak samo jak nie cierpię tych plumkań minimal electro, którymi obecnie pałuje sie Gore i nie bardzo chcę nawet poznać kto to gra i jak się nazywa.
I łącząc powyższe z wątkiem, w którym toczy się ta delikatnie offtopowa dyskusja stwierdzam, iż rozumiem ludzi, którzy w Pradze stali jak kołki słuchając Heroes i nawet nie wiedzieli co to jest. Wersja jest nudnawa, za długa i w tym miejscu w secie po prostu rozwala atmosferę.

DM nie widziałam na tej trasie jeszcze na żywo, jedynie na yt, ale uważam że Heroes wcale nie rozwala setu. Jest śpiewany już przy końcu, Dave wykonuje go genialnie muzycznie i widać po nim jak ważny dla niego (nich) jest to utwór. Dla mnie dostarcza wiele pozytywnych emocji i mam nadzieję, że do Wawy dociągnie.

Pewnie że nie rozwala setu , wypadło genialnie a może twierdzenie inaczej to jest przejaw ignorancji ?

Reasumując - komuś "Heroes" może się podobać, komuś może się nie podobać. Jest tylko inna kwestia, moim zdaniem ważniejsza. Czy kiedykolwiek na trasie Depeche Mode był grany tak długo utwór, którego nie ma na żadnym wydawnictwie od DM ?

Bez powodu go nie grają i będzie to jedyny cover jaki zagrają na swojej obecnej trasie.

ooo mam jeszcze jakieś fotki z Pragi

Grali Route 66.